Orgazm hipstera* – WAWA DESIGN FESTIWAL 2013

stołki

Zacznę wyjątkowo od przypisu (wiem, że Wy też nie lubicie kiedy wyrzuca się je na koniec):
* tytuł sponsorowany jest przez nieocenionego doradcę i kolegę po fachu – blogera Igora od Morświna.

A teraz odpowiadam na Wasze pytania:

1. Czy tylko hipsterzy mają szansę na ten orgazm?

Nie, każdy ma szansę – to oficjalna wersja. Nie jesteście jednak dziećmi, więc będę z Wami szczera, Kochani. Tak naprawdę szansę mają tylko ci, którzy są akurat w Warszawie lub mogą do niej przyjechać jeszcze w tym tygodniu. WAWA DESIGN FESTIWAL kończy się bowiem już 15 września.

2. Czy mi się to aby spodoba?

To pytanie trudniejsze niż „na jaki kolor pomalować klatkę schodową”, które zadajecie wyszukiwarkom, po czym trafiacie na mój blog.

Oferta jest dość bogata – wiadomo, Warszawa 😉

3. Czego można się spodziewać?

Wykładów, wystaw, warsztatów i sama nie wiem czego jeszcze. Dlatego, żeby nie wprowadzić Was w błąd pokażę kilka obrazków:

W Soho zobaczycie design ze śmieci.

W Soho (na Pradze, przy ul. Mińskiej 25) zobaczycie design ze śmieci.

Nie mylcie go tylko z designem ze śmietnika. Jeśli pojedziecie na Mariensztat będziecie mogli zobaczyć, jakie skarby mogłyby się znaleźć w Waszych mieszkaniach, gdybyście chodzili po muranowskich śmietnikach.

Nie mylcie go tylko z designem ze śmietnika. Jeśli pojedziecie na Mariensztat będziecie mogli się przekonać, jakie skarby mogłyby się znaleźć w Waszych mieszkaniach, gdybyście chodzili po muranowskich śmietnikach. A może te skarby trafiły tam właśnie z Waszych domów?

Jeśli zamiast jechać na Mariensztat zostaniecie w Soho, macie szansę obejrzeć wystawę "Wielkopolska tradycja wzornictwa meblowego". Jest ciekawa i niestety, trochę irytująca - eksponaty nie są wprawdzie otoczone barierkami, ale nie można ich dotknąć, ani wypróbować. Dotyczy to zresztą wszystkich rzeczy zgromadzonych w tym pawilonie i wielu w innych halach wystawowych. Muzealnicy byliby dumni, IKEA jest zadowolona, a ja niezadowolona - nigdy nie kupię krzesła czy sofy, dopóki na nich nie usiądę i nie sprawdzę czy są wygodne.

Jeśli zamiast jechać na Mariensztat zostaniecie w Soho, macie szansę obejrzeć wystawę „Wielkopolska tradycja wzornictwa meblowego”. Jest ciekawa i niestety, trochę irytująca – eksponaty nie są wprawdzie otoczone barierkami, ale nie można ich dotknąć, ani wypróbować. Dotyczy to zresztą wszystkich rzeczy zgromadzonych w tym pawilonie i wielu w innych halach wystawowych. Muzealnicy byliby dumni, IKEA jest zadowolona bo konkurencja sama sobie strzela w kolano, a ja utwierdzam się w przekonaniu – nigdy nie kupię krzesła czy sofy, dopóki na nich nie usiądę i nie sprawdzę czy są wygodne.

Bezstresowo (jeśli nie myśli się o sytuacji w tym kraju) jest za to na wystawie o designie z Białorusi. Zamiast przedmiotów, są tu bowiem tylko ich zdjęcia, nie ma więc pokusy.

Bezstresowo (jeśli nie myśli się o sytuacji w tym kraju) jest za to na wystawie o designie z Białorusi. Zamiast przedmiotów, są tu bowiem tylko ich zdjęcia, nie ma więc pokusy.

"Pora na dobranoc bo już księżyc świeci". Mebelki "Tu patrz!" z serii "Miś" wypróbowałam i stwierdziłam, że są wygodne. Poza tym świetnie sie nadają na zakończenie wieczornej  recenzji-nie recenzji warszawskiego festiwalu designu.

„Pora na dobranoc bo już księżyc świeci”. Mebelki „Tu patrz!” z serii „Miś” wypróbowałam i stwierdziłam, że są wygodne. Ich największą zaletą jest jednak to, że pasują mi do zakończenia wieczornej recenzji-nierecenzji warszawskiego festiwalu designu.